piątek, 8 kwietnia 2016

Day 48

- Nie, przestań przekręcać moje słowa! - krzyknęła na niego Blaze, a on przebiegł palcami po swojej i tak już zniszczonej fryzurze.
- Nie przekręcam twoich słów! Mówię ci dokładnie to, co sama powiedziałaś! - odkrzyknął.
- Zmieniasz kompletnie wszystko, co mówię! 
- Nie! To ty masz jakieś żale!
- Nie mam żadnych żali! Boże, ile razy muszę ci to powtarzać? - krzyczeli tak na siebie już przynajmniej pół godziny. Luke był wdzięczny, że jego rodzice wyszli i nie mogli zobaczyć tego, co działo się w kuchni. Żadne z nich już nawet nie pamiętało, o co się kłócili, po prostu krzyczeli.
- Najwyraźniej więcej niż raz! - krzyknął.
- Powiedziałam to siedem razy, Luke! - popchnęła go, ale on ledwo się poruszył.
- Cóż, więc powiedz to znowu, bo oczywiście tego nie słyszałem!
- Cóż, oczywiście mnie nie słuchałeś. - westchnął, a ona potarła swoje skronie. - Nie chcę się z tobą kłócić. - dodała, zniżając ton swojego głosu, co było dziwnym kontrastem dla wypełnionego krzykiem domu.
- Czemu nie? - prowokował ją.
 - Ponieważ kto wie, ile ci zostało? Nie chcę spędzić naszych możliwe, że ostatnich dni razem, kłócąc się.
- Przepraszam. - westchnął ponownie, ona zrobiła to samo.
- Ja też przepraszam. - powiedziała, owijając swoje ramiona wokół jego bioder. On ścisnął jej ramiona, całując czubek jej głowy.
- O co tak właściwie się kłóciliśmy? - zachichotał, a ona się zaśmiała.
- Nie mam pojęcia. - odparła, co sprawiło, że roześmiali się głośniej. Kiedy już się uspokoili, pocałował ją delikatnie.
- Nie kłóćmy się już.
- Kłótnie są głupie. - zgodziła się, a on się zaśmiał.

To była jej pierwsza kłótnia z Lukiem Hemmingsem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz