czwartek, 31 marca 2016

Day 41

- Proszę, pobłogosław to jedzenie, które daje nam siłę i odżywia nas. Proszę, pobłogosław Luke'a, ponieważ przechodzi przez ciężki okres i proszę, pobłogosław Blaze, która towarzyszy mu w tej podróży. - Luke ścisnął jej dłoń, a ona się uśmiechnęła. - I w imię Twojego syna, Jezusa Chrystusa, amen. - Ben skończył modlitwę, kiedy wszyscy zaczęli nakładać jedzenie na swoje talerze. Przez cały stół Liz i Leanne toczyły rozmowę na temat przepisów, zaś mężczyźni rozprawiali o polityce, lub o czymś innym, czego Blaze nie rozumiała.
- To całkiem fajne. Mam na myśli, twój ojciec gada z moim i moimi braćmi, a nasze mamy rozmawiają o jedzeniu. Myślę, że się lubią. - powiedział Luke, a Blaze zdusiła śmiech.
- Mówisz o nich, jakby byli dzikimi zwierzętami. - odparła, a on położył dłoń na jej udzie.
- Trochę są. - powiedział, na co spojrzała na niego.
- Nie, wcale nie są. Są ludźmi.
- Jesteś tego pewna? - uśmiechnął się do niej ironicznie, a ona wywróciła oczami. - Przypatrz się uważnie, jak mama Hemmings idzie po przepis na serowe ciasto, a mama Johnson natychmiast reaguje.
- Jesteś idiotą. Jestem również pewna, że to wcale tak nie brzmi.
- Tak, brzmi! - wykrzyknął!
- Nie, to idzie raczej tak: alfa Hemmings'ów prowadzi swoich synów na polowanie. Ale czekaj, to nie wróg, to przyjaciel!
- Nie, nie jesteś nawet blisko. - powiedział, a ona rzuciła mu spojrzenie.
- Co? Powinnam występować w cholernym programie o Safari, ponieważ to jest miejsce dla mnie! - robili to do końca wieczoru, aż w końcu Luke zwyciężył.

To był pierwszy rodzinny obiad pomiędzy Hemmings'ami i Johnsons'ami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz