Blaze weszła do parku,
obierając dzisiaj inną trasę. Spojrzała w dół, na swoje sznurowane,
czarne buty za kostkę. Wtedy usłyszała głęboki głos. Natychmiast
rozpoznała go jako Luke'a. Ale nie mówił. On śpiewał.
I był dobry. Jej wzrok wystrzelił w górę, patrzyła na tył jego głowy.
- Jezus, Hemmings! - wykrzyknęła, patrząc, jak podskoczył na ławce. - Powiedziałeś, że Twoje możliwości są ograniczone!
- O-one s-są. - wyjąkał, drapiąc się po karku.
- Nie, one całkowicie nie są! Brzmisz jak cholerny anioł! - powiedziała, a on potrząsnął głową.
- Nie jestem zbyt dobry. - powiedział, a teraz ona potrząsnęła głową z niedowierzaniem.
- Niezbyt dobry? Jesteś niesamowity! - spojrzał na nią, uśmiech grał na jego ustach.
- Naprawdę tak myślisz?
To był pierwszy dzień, kiedy słyszała Luke'a Hemmingsa śpiewającego.
Czekam na następny♥
OdpowiedzUsuń